Naszym punktem docelowym był region Toraja, którego mieszkańcy po dziś dzień podtrzymują niesamowite obrzędy pogrzebowe. To właśnie możliwość uczestnictwa w takiej ceremonii przyciąga tutaj turystów podróżujących po Indonezji. Nie ma oczywiście gwarancji, że akurat trafimy na jedną z nich – nam się udało, pogrzeb miał się odbyć za 4 dni.
Według wierzeń kategoria pogrzebu jest bardzo istotna dla zmarłego. Zabijanie zwierząt nie jest bezcelowe. Toradżanie wierzą, że dusze zwierząt, podróżują ze zmarłym do nieba o nazwie Puja, które nie znajduje się gdzieś w obłokach, a na południu regionu Toraja. Żeby dostać się do nieba, nieboszczyk potrzebuje pomocy bawoła/bawołów, które swoimi rogami otwierają bramę do Puji. Co ciekawe, w niebie wcale nie musi być kolorowo – obowiązuje w nim status społeczny, zależny od tego z jaką ilością zwierząt dusza zmarłego przybywa w zaświaty. Dlatego tak istotne jest, aby rodzina wyprawiła jak najokazalszy pogrzeb.
Charakterystyczny dla regionu jest również sposób chowania zmarłych. Toradżanie wykorzystują ukształtowanie terenu i występowanie dużej ilości głazów narzutowych, do tworzenia naturalnych pochówków. Jadąc drogą mijamy wiele skał z wydrążonymi otworami, w których znajdują się trumny. W podobny sposób wykorzystuje się jaskinie czy jamy. Całkiem niespotykane dla nas, są trumny podwieszane na skałach (które z czasem próchnieją i wysypują się z nich kości). Największym jednak szokiem okazały się groby noworodków. Zgodnie z wierzeniami należą one do matki natury, więc powinny być pochowane na jej łonie. Oglądamy zatem drzewa z zasklepionymi dziuplami, w których umieszczone zostały zmarłe dzieci. Trochę strach.

Maria z Ciocią
Na wstępie warto wspomnieć, że pogrzeby Toradżan potrafią trwać nawet tydzień, jeśli rodzina jest zamożna. My trafiliśmy na drugi dzień trzydniowych obrzędów.
UWAGA, DELIKATNI I WEGETARIANIE – PROSZĘ DALEJ NIE CZYTAĆ I NIE OGLĄDAĆ ZDJĘĆ
W tym wypadku była to krwawa jatka. Drugi dzień to moment na złożenie ofiary ze zwierząt. Jako, że pogrzeb był drugiej (średniej) kategorii, na centralnym placu przed domem zabite zostały 2 bawoły i kilkanaście świń, które rodzina otrzymała w darach od krewnych i sąsiadów. Przyszliśmy na miejsce gdy bawoły leżały już w kałuży krwi, a mężczyźni sprawnie rozbierali mięso i dzielili je między przybyłych gości. W międzyczasie 15 metrów dalej zarzynane są kolejne świnie, kwiki niosą się po okolicy, krew się leje, dzieci biegają wesoło, a wszyscy popijają herbatę i zajadają się ciasteczkami. Na nas, mieszczuchach, zrobiło to naprawdę mocne wrażenie, nie jesteśmy sobie w stanie wyobrazić jak wygląda pogrzeb najwyższej kategorii, gdzie jednocześnie zabijanych jest nawet 20 bawołów…
W sumie zebrało się około 150 osób. Goście usadzeni są zgodnie ze swoim statusem, najważniejsi najbliżej domu zmarłego. Przed pogrzebem, aby wszyscy się pomieścili i było gdzie przygotowywać jedzenie i napoje, stawiane są tymczasowe budynki, które zaraz po zakończeniu obrzędów są rozbierane.
Trafiliśmy na 2 dzień pogrzebu, przez co niestety (jak dziwnie by to nie zabrzmiało) nie zobaczyliśmy mumii. Najczęściej jest ona pokazywana pierwszego dnia, podczas procesji, lub ostatniego przed samym pochówkiem.
Pozdrawiamy!